Pogrzeb polskiego handlu? Rząd przyznaje się do błędu

3
81
Fot. Dominika Rudzka

Choć początkowo idea tzw. podatku od hipermarketów wydawała się słuszna, na ostatecznie przedstawionym projekcie podatku od sprzedaży detalicznej polscy handlowcy nie zostawiają suchej nitki. Ustawa miała zmusić sklepy wielkopowierzchniowe do płacenia podatków w Polsce, ograniczyć transfer zysków poza granice naszego kraju oraz poprawić konkurencyjność małych i średnich sklepów na polskim rynku. Tak się jednak nie stało.

Zgodnie z pierwszą propozycją Ministerstwa Finansów, podatek miał mieć dwie zasadnicze stawki. Stawka 0,7 proc. miała obciążać przychód nieprzekraczający w danym miesiącu kwoty 300 mln zł. Stawka 1,3 proc. miała być płacona od nadwyżki przychodu ponad 300 mln zł w tym miesiącu. Inne stawki podatku od sprzedaży miały obowiązywać w soboty, niedziele i święta ­ 1,3 proc. (dla uzyskujących przychód poniżej 300 mln zł miesięcznie) oraz 1,9 proc. (powyżej tego progu). W tej wersji, projekt przewidywał kwotę wolną od podatku w wysokości 1,5 mln zł miesięcznie. Wprowadzenie nowego podatku miało przynieść budżetowi państwa nawet 2 mld złotych w 2016r. Szybko jednak okazało się, że podatek od sprzedaży detalicznej wprowadzony w tej formie uderzy głównie w małe i średnie przedsiębiorstwa, a szczególnie ­ w sieci sklepów franczyzowych.

Ustawa przewiduje bowiem sumowanie obrotów wszystkich sklepów w sieci, co powoduje, że np. sieć Lewiatan, składająca się w znacznej mierze z małych sklepów, będzie płacić podatek w najwyższym wymiarze. Tymczasem każdy z punktów handlowych pracuje na własny rachunek, pod własnym NIP­em, a nienaliczanie i niepobieranie podatku od przedsiębiorstw według ich NIP-u powoduje, że znaczna część sklepów staje się nierentowna.

­– W okręgu żorskim (który obejmuje również m.in. powiat wodzisławski i raciborski ­ przyp. red.) działa ponad 100 sklepów Lewiatan. Jeśli podatek od sprzedaży detalicznej zostałby wprowadzony w tej formie, utrzymałoby się może z 40­-50% z nich. Przy tak dużym obciążeniu konieczne byłoby drastyczne cięcie kosztów, w tym także poprzez zwalnianie pracowników. Z pewnością musielibyśmy również liczyć się z nieznaczną podwyżką cen. Nieznaczną, ponieważ musimy pozostać konkurencyjni na rynku – ­ wyjaśnia Maria Karasek, członek Rady Nadzorczej Lewiatan Żory Sp. z o.o. i właścicielka sklepu funkcjonującego w Gołkowicach, w powiecie wodzisławskim.

W takiej sytuacji, małe niezależne sklepy, zrzeszone w ramach sieci handlowej, być może musiałyby zrezygnować z działania pod wspólną marką handlową (która dotychczas dawała większe szanse na konkurowanie z zagranicznymi sieciami), by uniknąć płacenia zbyt dużych podatków.

Projekt podatku od sprzedaży detalicznej wywołał ogólnokrajową falę protestów, pikietowano w wielu dużych polskich miastach oraz pod sejmem. Rządowy projekt skrytykowany został również przez Zespół pracujący przy Radzie Dialogu Społecznego. Ustalono, że ustawa wymaga zmian, jednak jej wprowadzenie, w innej formie, jest konieczne, by wyrównać szanse na rynku pomiędzy polskimi a zagranicznymi firmami.

Dotychczas jednak nie udało się ustalić odpowiadających wszystkim stronom stawek podatku, ani akceptowalnej kwoty wolnej od podatku. Nowej wersji ustawy, najprawdopodobniej, spodziewać się możemy jeszcze w lutym. Wciąż podtrzymywany jest również plan jej wejścia w życie z dniem 1 kwietnia, jednak wydaje się to być coraz mniej prawdopodobne.

Katarzyna Krentusz
Fot. Dominika Rudzka