Szef Solidarności o przyczynach kryzysu w górnictwie

2
109
1.jpg

Zakończył się protest w kopalniach KWK Rydułtowy- Anna. Przewodniczący "S" w KWK Rydułtowy – Anna Jarosław Szawerna przedstawił nam postulaty strony społecznej oraz przyczyny kryzysu branży górniczej w Polsce.

 

L.I. Dlaczego zdecydowaliście się na protest?

 

J.S. KWK Rydułtowy – Anna to kopalnia należąca do Kompani Węglowej. Przedstawiono nam program naprawczy dla naszej spółki. W tym programie 4 kopalnie zostały przeznaczone do likwidacji. Nasze 4 kopalnie – rybnickie zostały przeznaczone do nowego podmiotu. W następnym etapie do naszych kopalni mają dołączyć pozostałe kopalnie. Nie otrzymaliśmy żadnych informacji o tym, jak te przekształcenia mają wyglądać. Po drugie protest był wyrazem zwykłej, międzyludzkiej i pracowniczej solidarności. Możemy się domyślać, jak czuli się pracownicy tych kopalń przeznaczonych do zamknięcia. Możemy się domyślać, jakie byłyby skutki dla gmin górniczych, dla lokalnego rynku pracy. To był gest solidarności. Gest, jaki pokazaliśmy w tej formie, która została przyjęta przez Międzyzwiązkowy Sztab Protestacyjno – Strajkowy.

 

 

Jaka jest różnica pomiędzy akcją protestacyjną a strajkiem?

 

Strajk jest ostatecznością. Żeby doszło do strajku, musi najpierw zostać wyczerpana cała procedura prawna. Najpierw prowadzone są negocjacje, mediacje, referendum strajkowe. Przedstawiane jest zdanie odrębne. Natomiast akcja protestacyjna jest wyrazem sprzeciwu i została zainicjowana spontanicznie przez pracowników. Pracownicy zorganizowali się w oddolne komitety i zdecydowali się nie wyjechać na powierzchnię. Górnicy zostali po pracy pod ziemią i zadzwonili do nas, aby poprosić o koordynację akcji na powierzchni. Akcja polegała na tym, że część górników (od 30 do 50 pracowników) zostawało po swojej zmianie wydobywczej na kolejną zmianę pod ziemią na poziomie 1000 metrów. Górnicy zmieniają się rotacyjnie. W dalszym etapie górnicy mieli przebywać pod ziemią dłużej. Trzeba zauważyć, że kopalnia działała. Praca była świadczona. Akcja w żadnym etapie nie zagrażały bezpieczeństwu. Nie przerwano ciągu technologicznego. Wyznaczono miejsce, gdzie przebywali górnicy. Było to miejsce bezpieczne i w żadnym elemencie nie kolidowało ono z drogami transportowymi. Gdyby doszło do jakiegoś wypadku, to można było ich w sposób natychmiastowy ewakuować. Wydobywano węgiel, jak w każdy normalny dzień.

 

Jakie są postulaty strony społecznej w tym sporze? Co jest warunkiem zawieszenia sporu?

 

Warunek podstawowy jest prosty. Rząd powinien zrezygnować z planów zamknięcia tych kopalń. Od kilku lat wskazywaliśmy, jakie działania mogłyby uzdrowić polskie górnictwo. Drogą światowych koncernów powinniśmy konsolidować cały sektor. Według nas wyjściem z sytuacji mogłoby być połączenie Kompanii Węglowej, Katowickiego Holdingu oraz Węglokoksu, jako podmiotu, który posiada znaczące środki kapitałowe, żeby tą grupę ustabilizować. Gdy dojdzie do stabilizacji powinniśmy dążyć do integracji górnictwa z sektorem energetycznym. Wykreowana w ten sposób silna grupa będzie mogła nie tylko bardziej efektywnie działać, ale również stanowić o bezpieczeństwie energetycznym kraju. Bez wątpienia moglibyśmy wtedy oprzeć się np. importowi węgla, np. węgla rosyjskiego.

 

 

Jak odbiera się tempo i kształt przeprowadzenia przez parlament ustawy o restrukturyzacji górnictwa?

 

Szybkość, z jaką przeprowadzono prace legislacyjne była według nas bardzo niewłaściwe. Jeśli coś się robi szybko, to zazwyczaj robi się źle. Dzisiaj mówi się, że na rozmowy nie było czasu. Ale przecież problemy polskiego górnictwa nie pojawił się wczoraj. Związki już dawno sygnalizowały potrzebę zmian. Rząd, koalicja rządząca mogłaby w innych aspektach być równie zdecydowana – np. w kwestii importu węgla. Prace legislacyjne prowadzone były bez konsultacji, bez uwzględnienia jakichkolwiek postulatów opozycji i strony społecznej.

 

Jakie według Pana są przyczyny problemów branży górniczej na Górnym Śląsku?

 

W mojej opinii przyczyny mają dwojaki charakter. Część z nich leży poza granicami naszego kraju – to przede wszystkim niska cena węgla na światowych rynkach, ale także podpisanie przez Polskę pakietu klimatycznego. W mojej opinii podpisanie tego pakietu oznacza zgodę Polski na politykę dekarbonizacji w naszym kraju, tj. odejścia od węgla jako podstawowego źródła energii. Stąd również nacisk na tzw. odnawialne źródła energii. Te ostatnie oczywiście mają swoje zastosowanie, ale według mnie nie można oprzeć na nich całej gospodarki. Z kwestią pakietu energetycznego związana jest kwestia prowadzenia polityki energetycznej w ogóle. Brak jest racjonalnie skonstruowanego horyzontu polityki energetycznej. Nie są znane analizy zapotrzebowania na energię w przyszłości. Nie wiemy, jakie nośniki mają odpowiadać za zaspokojenie tego zapotrzebowania. W tym aspekcie ważne jest by poruszyć kwestię polskiej energetyki. Elektrownie będą palić węglem. To oczywiste. Ale nie jest już oczywiste, czy będzie to węgiel polski i czy będzie to węgiel z Polski. Dla mnie jest kwestią nie do ogarnięcia fakt, że w ciągu kilku lat staliśmy się importerem węgla. Tego w historii nie było. Część energetyki nie korzysta więc z polskiego węgla. Wybiera węgiel najtańszy – pochodzący z zagranicy. W polskie górnictwo uderza import taniego węgla ze wschodu. Jest to węgiel spoza Unii, więc można zastosować np. cła oraz egzekucja opłaty za CO2, jeśli ma on być spalany w Polsce. Takie środki wydają mi się o tyle odpowiednie, że strona rosyjska nakłada na nas również różnego rodzaju obciążenia z uwagi na zaangażowanie naszego kraju na Ukrainie. Społeczeństwo mami się przywilejami górniczymi, wmawia mu się, że całą branża z konieczności jest niedochodowa. Tymczasem łatwo sobie wyobrazić scenariusz, w którym kopalnie są zamykane, a później za bezcen przejmuje je prywatny inwestor. Oznacza to najprawdopodobniej natychmiastową zmianę warunków pracy i płacy dla pracowników. Jednocześnie warto zwrócić uwagę na to, że z Europy Zachodniej dochodzą do nas sygnały, że powrócą dobre czasy dla węgla. Inwestuje się w coraz to nowocześniejsze instalacje spalania węgla. Druga grupa powodów, które powodują, że górnictwo przeżywa kryzys leży już w naszym kraju. Pierwszy z nich to złe zarządzanie Kompanią Węglową, Jastrzębską Spółką, czy Katowickim Holdingiem. Istnienie 3 spółek wymusza konkurencję. Jastrzębska miała bazować na węglu gazowo – koksowniczym, ale teraz tego węgla brakuje, więc rzuca na rynek węgiel energetyczny, co powoduje dalsze zwiększenie konkurencji. Nasze górnictwo występuje w terenie zurbanizowanym; występują tu szkody górnicze. Jest to górnictwo metanowe. To powoduje, że wydobycie musi być droższe. I po raz kolejny wraca sprawa energetyki. Energetyka przy bardzo niskich cenach węgla generuje bardzo duże zyski. W naszej opinii te zyski powinny być bardziej sprawiedliwie dzielone. Skandaliczne są również obciążenia fiskalne polskiego górnictwa. Jako jedyna branża płacimy aż 34 różne podatki. Prywatny przedsiębiorca płaci ich co najwyżej 29. Jeśli jest kryzys, to racjonalne jest oczekiwanie zmniejszenia danin publicznych, zwłaszcza, że branża górnicza jest branżą strategiczną dla państwa polskiego. Kiedy przyjdzie koniunktura, to obciążenia ponownie będzie można zwiększyć. Jednocześnie mamy przykłady, że są w Polsce zagraniczne przedsiębiorstwa, które w ogóle nie płacą podatków, a zyski transferowane są za granicą. A warto przypomnieć, że górnictwo generuje dobre miejsca pracy, dobrze płatne. Państwo odbiera z tego tytułu wysokie podatki. Z drugiej strony całe gminy zależą od tego, jak funkcjonuje kopalnia. Jeśli zamknie się taki zakład, często później zostaje po prostu pustynia. Jest przykład 1 Maja na Wilchwach, jest Rymer w Niedobczycach. Najbardziej znany oczywiście jest przykład Wałbrzycha. Problem polskiego górnictwa to również kadra zarządzająca. Od dawna polskim górnictwem zarządzają osoby z politycznego nadania. Dla tych osób, które często z górnictwem nie miały wiele wspólnego, najważniejsze było trwanie. Reformy, jeśli ktoś w ogóle o nich myślał, schodziły na daleki plan. Jako związki domagaliśmy się wdrożenia usprawnień, które można było zastosować szybko i w wielu przypadkach bezkosztowo. Chodzi np. o uproszczenie procedur organizacyjnych. Z drugiej strony obserwujemy mnożenie miejsc w administracji. Tworzone są rozmaite działy, działeczki.

 

 

W kontekście problematyki górnictwa węgla kamiennego na Górnym Śląsku często pada sformułowanie „przywilej”. Może pan się odnieść do kwestii uprawnień pracowniczych w górnictwie?

 

Każda branża czerpie oprócz pensji również inne pożytki z pracy. My walczymy o uprawnienia pracownicze. Uprawnienia, które nabyliśmy w wyniku długiej walki. Weźmy np. kwestię deputatu węglowego. To nie są dodatkowe środki. To środki, które zostały niejako wpisane w pensję. Może ten węgiel pobrać na wadze – płacąc za niego 620 zł., albo otrzymują za niego ekwiwalent – to pieniądze brutto. Barbórka jest również niejako zawarta w miesięcznej płacy. Pieniądze są po prostu odprowadzane z pensji. Z każdej wypłaty pracownik odkłada jakąś kwotę i otrzymuje ją w grudniu jako „Barbórkę”. Podobnie jest z tzw. „14”, którą pobiera w lutym. „Trzynastek” nie ma. Trzynastki zostały zlikwidowane jeszcze w latach 90. Podobnie „pomoce szkolne” są opłacane z Funduszu Płac. To 240 zł. Trzeba podnieść jeszcze jedną sprawę. Istnieje przekonanie, rozpowszechnione również w wielu mediach, że górnik nie przepracowuje całej dniówki, bo sporo czasu zajmuje mu np. dotarcie do miejsca pracy. To nieprawda. Dzisiejsze kopalnie są bardzo zmechanizowane. Dotarcie do miejsca pracy nie wymaga wiele czasu. Pracuje w bardzo trudnych warunkach. Otacza go bardzo podwyższone zapylenie, wilgotność powietrza. Nie tylko pylica jest chorobą zawodową w naszej branży. Górnicy bardzo często cierpią również na chorobę wibracyjną, na ubytki słuchu. Szkodliwe warunki pracy wymuszają obniżenie wieku emerytalnego. Niższy wiek emerytalny nie wynika wyłącznie z postulatów związkowych, ale z opinii lekarzy.

 

W debacie publicznej często pojawia się przykład kopalni „Bogdanka” jako pewnego rodzaju modelu, który powinien charakteryzować polskie górnictwo. Jak się Pan odniesie do tego wątku.

 

„Bogdanka” zdecydowanie się różni od śląskich kopalni. Inne są zagrożenia, inne są warunki wydobycia. Warunki geologiczno – górnicze są zdecydowanie lepsze. Wybiegi ścian są dłuższe. Ściany są wyższe. Brak jest szkód górniczych. Słyszałem również, że kopalnia oprócz węgla wydobywa również klinkier. Pokłady leżą znacznie niżej. I wreszcie najważniejsze – Bogdanka nie ma konkurencji. Znajduje się ona w obrębie elektrowni Kozienice, który w dużej mierze jest odbiorcą węgla. Oczywiście istnieje możliwość przetestowania pewnych schematów organizacyjnych, ale przecież to nie rolą związków, czy też pracowników jest zarządzanie. Do tego powołany jest kto inny i kto inny bierze za to pieniądze. Dzisiaj próbuje się przerzucić odpowiedzialność za zarządzanie na związki.

 

/l/

/publ. a/