Pszów: Frywolitki stawiają na precyzję

2
206
fot.Ania_Zganiacz (2).JPG

Kreatywność + praca własnych rąk + trochę serca = rękodzieło.

 

O działalności pań działających w kole robótek ręcznych przy Miejskim Ośrodku Kultury w Pszowie rozmawialiśmy z prezes, Anna Płaczek.

 

Redakcja: „Frywolitki” spotykają się regularnie już od ponad 6 lat. Co było bodźcem do tego, by założyć koło robótek ręcznych?

 

Anna Płaczek: Zanim rozpoczęłyśmy naszą działalność jako koło przy Miejskim Ośrodku Kultury w Pszowie, dziewczyny jeździły na spotkania rydułtowskich „Pikotek”. Doszłyśmy do wniosku, że nie trzeba dojeżdżać do sąsiedniego miasta, skoro na miejscu mamy dość liczną grupę, która chce rozwijać swoje talenty i zainteresowania. Na początku tworzyłyśmy 8-osobowy zespół. W najlepszym okresie było nas ponad 30, a teraz koło liczy 28 pań. Najstarsza z nas ma 89 lat i zajmuje się wyszywaniem prześlicznych obrazów.

 

Powstanie i działalność „Frywolitek” uważam za duży sukces, ponieważ kobiety miały zwyczaj tworzenia w domowym zaciszu. Większość z nas jest na emeryturze, ale przywykła do życia w ciągłym ruchu. Czwartkowe spotkania koła to okazja, aby oderwać się od codziennych domowych obowiązków.

 

W dniach 13-14 grudnia w Miejskim Ośrodku Kultury w Pszowie odbył się Jarmark Świąteczny, podczas którego można było podziwiać prace "Frywolitek".

Zobacz fotorelację>>

 

Czyli Wasze czwartkowe spotkania to połączenie życia towarzyskiego i nauki nowych technik?

 

Każda z z nas w czymś się specjalizuje, dlatego staramy się wymieniać umiejętnościami w zakresie poszczególnych technik. Oprócz tego, że tradycyjnie spotykamy się przy szydełku, spotykamy się też przy kawie w kawiarni, głównie w okresie wakacyjnym. Czwartek wszedł w nam kalendarz i wtedy mamy wychodne. Wycieczki też organizujemy zawsze w czwartek. Jeździmy po galeriach, centrach ogrodniczych. Panie chętnie uczestniczą w życiu pozaszydełkowym.

 

Dlaczego wybrałyście dla swojego koła nazwę „Frywolitki”?

 

Frywolitka to jeden z trudniejszych sposobów robienia koronek, którą nie każdy potrafi zrobić. 6 lat temu, kiedy zakładałyśmy to koło robótek ręcznych, żadna z nas nie potrafiła szydełkować frywolitką. W tej chwili cztery z nas opanowały tę sztukę. Frywolitka kojarzy się z precyzją, a takie właśnie są wszystkie nasze prace – precyzyjnie wykonane.

 

Nie macie strony internetowej ani fan page'a, na którym można byłoby zobaczyć Wasze prace. Dwa razy w roku, przed Świętami Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy organizujecie jarmark w pszowskim MOKu. Jakimi innymi drogami można do Was dotrzeć?

 

Informacje o paniach specjalizujących się w konkretnych technikach można zdobyć drogą pantoflową albo kontaktując się przez pszowski MOK. Można nas spotkać również na wystawach, na które nas zapraszają. W tym roku dziewczyny były w Kokoszycach na wystawie Koła Gospodyń Wiejskich. 6 grudnia odbyła się inauguracja pszowskiego rynku, podczas której miałyśmy swoje stoisko. Zapaliła się taka iskierka, że przy okazji świąt i uroczystości, będą organizowane takie jarmarki, gdzie oprócz rękodzieła zakupimy swojskie wyroby. Byłaby to również okazja do integracji mieszkańców.

 

 

Uczycie się jedna od drugiej. Skąd jeszcze czerpiecie inspiracje?

 

Czasami zdarza nam się czerpać wzory z Internetu. Korzystamy też ze specjalistycznych czasopism. Ciągle staramy się rozwijać. Poza frywolitką, szydełkowymi wyrobami doszły korale, szyje się tildy itd. Nie zamykamy się w szydełku czy w drutach. Staramy się szukać jakiejś świeżości i dostosować do nowości w świecie rękodzieła.

 

Rękodzieło to coś z pogranicza hobby i pomysłu na biznes. Wkładacie serce w to, co tworzycie. Jak określić wartość wyrobów rękodzielniczych?

 

To jest zawsze problem. Ja się bardzo przywiązuję do rzeczy, które zrobiłam. Ciężko mi cokolwiek sprzedać. Zwłaszcza, jeżeli ktoś przychodzi i narzeka, że to wszystko takie drogie. Najlepiej wysłać go wtedy do sieciówki. W marketach znajdziemy rzeczy tańsze, ale które zjechały z taśmy i są identyczne. My robimy rzeczy ręcznie, nie ma tu żadnego badziewia. Każdą rzecz staramy się robić precyzyjnie. Poświęcamy temu sporo czasu, dlatego przykro nam, kiedy ktoś tego nie docenia. Czasami jak uda się zarobić chociaż na materiał, to jest dobrze. Dopóki ktoś nie siądzie i nie spróbuje sam czegoś stworzyć, to nie zrozumie wartości wyrobów rękodzielniczych.

 

Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia i czas kupowania prezentów. Jakie podarunki Pani wybiera? Czy w tym wypadku też stawia Pani na rękodzieło?

 

Staram się kupować ręcznie robione prezenty, zwłaszcza odkąd dziewczyny zaczęły przynosić swoje wyroby. To rzeczy oryginalne, nie raz regionalne, które zawsze są wyjątkowe. Sprawdzają się zwłaszcza wtedy, kiedy wysyłamy coś zagranicę.

 

 

/Ania Zganiacz/