Urząd Niebezpieczeństwa 1945 – początki aparatu represji

3
169
beno1.jpg

W ręce ubeków wpadali też ludzie nie związani z reżimem, ale również ci, którzy szukali swego nowego miejsca na zachodzie kraju.

 

W połowie kwietnia 1945 do opanowanego przez Armię Czerwoną Raciborza skierowana została z Katowic grupa pracowników Urzędu Bezpieczeństwa. Ich zadaniem było stworzenie w mieście struktur komunistycznych organów bezpieczeństwa. Na czele stał młody porucznik Stanisław Chruściński. Krótko w strukturach raciborskiego UB obok szefa i zastępcy znalazł się doradca radziecki, który zapewne sprawował nadzór nad tworzonymi służbami. Na pewien czas za siedzibę obrano część kamienicy przy ul. Wojska Polskiego, która znajdowała się naprzeciwko sowieckiej komendantury i NKWD. Funkcjonariusze niezwłocznie zameldowali się u radzieckiego komendanta, który zezwolił na podjęcie Polakom działań na terenie całego miasta. Przybyła trzy dni wcześniej Milicja Obywatelska była przez Sowietów tolerowana, ale nie miała wolnej ręki w działaniach. UB rozlokowała się przy ul. Wojska Polskiego, a por. Chruściński w swoim pierwszym raporcie, z 15 kwietnia czyli dnia przybycia do Raciborza, narzekał na olbrzymie trudności, jakie zastał na miejscu. Ubolewał zwłaszcza nad brakiem miejsca na cele, bo raciborskie więzienie było już w pełni wykorzystane przez wojskową kontrrazwiedkę i UB nie otrzymało zgody na umieszczanie tam aresztowanych. Nie wiemy jak ostatecznie ubowcy poradzili sobie, ale w raporcie uznano, że są to trudności nie do rozwiązania. Pierwszy okres był określony jako trudny, ponieważ w budynku, ponoć w olbrzymiej części zniszczonym i zdewastowanym, brak było wszystkiego: od umeblowania, po wodę i prąd. Później w pomieszczeniach urzędu niektórzy przesłuchiwani ze zdziwieniem odkrywali meble i sprzęty ze swoich rodzinnych domów.

 

Druga tura

Druga, liczniejsza już grupa pracowników UB przybyła do Raciborza 17 lipca 1945r. Szefem raciborskiego Urzędu został Marian Antman. Był skierowany do resortu przez KC PPR już w 1944 roku, gdy trafił do tworzących się struktur w Lublinie, pochodził z żydowskiej rodziny z województwa łódzkiego. Oprócz niego swą służbę w Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa w Raciborzu rozpoczęli: Jan Burakowski, Jerzy Bielicki, Antoni Cieślik, Marian Cybulski, Tadeusz Dej, Tomasz Frączek, Józef Koczy, Józef Lewandowki, Szczepan Larysz, Józef Maj, Marian Osoliński, Bogusław Olczyk, Jerzy Pietrzykowski, Franciszek Piątkowski, Józef Sztenc, Jan Wójcik i Franciszek Wywiał. Byli to ludzie bardzo młodzi, najczęściej między 18 a 25 rokiem życia (najmłodszy – Józef Maj miał 17 lat), byli niewykształceni, bądź posiadali wykształcenie niepełne podstawowe, często pochodzili z Zagłębia, z mieszkańców powiatu raciborskiego do UB nie trafił nikt. Wywodzili się z nizin społecznych, lumpenproletariatu, bez zakorzenienia w polskiej tradycji. To sprawiało, że byli łatwą do ukształtowania masą, która miała złamać opór społeczny dla nowych, ustanowionych przez Sowietów władz. Młodzi funkcjonariusze, często byli lub szybko stawali się zwykłymi nieprzebierającymi w środkach bandytami. Podobnie działo się w szeregach Milicji Obywatelskiej. W tamtych, zwłaszcza pierwszych latach pozwalano na wiele, by z czasem niektórych z nich usunąć z resortu, czy postawić na innych ważnych, jak to wtedy mówiono, odcinkach. Na porządku dziennym były kradzieże i rabunki. Od 20 lipca do 20 sierpnia 1945 oficjalnie ukarano 17 funkcjonariuszy, w tym 7 za samowolne oddalenie się, 7 za pijaństwo i „awantury”. Ubecy byli często bezwzględni i pewni swej bezkarności, sytuacja ta była podobna i w innych „poniemieckich” miasteczkach, gdzieniegdzie nawet gorsza. Rabunki, gwałty, wykorzystywanie seksualne aresztantek, powszechne pijaństwo, zabójstwa, tortury podczas przesłuchań stawały się normą. Znęcano się nad ludźmi aparatu hitlerowskiego, ale niższego szczebla, ponieważ partyjni bonzowie z NSDAP zdążyli zawczasu ewakuować się w głąb Niemiec. W ręce ubeków wpadali też zwykli, nie związani z reżimem ludzie, także ci którzy przeżyli gehennę na Kresach Rzeczpospolitej i pozbawieni ojcowizny szukali swego nowego miejsca na zachodzie kraju.

 

Metody pracy

Torturom poddawane były nawet dzieci. Na przykład pewien chłopiec z Ostroga, który zbyt często chodził w pobliże mostu na Odrze, został zabrany ze szkoły i brutalnie przesłuchany, by wymusić na nim przyznanie się do działalności w nielegalnej organizacji. Gdy bicie nie pomogło został podłączony do urządzenia i rażony prądem. O sporym szczęściu może mówić Kazimiera Trzmielowska, 17 letnia harcerka, którą pobito w trakcie przesłuchania za krytyczne słowa wobec ludowej władzy skierowane w prywatnym liście do księdza, kuzyna.

 

Wprowadzony terror i bezprawie zbytnio demoralizowały funkcjonariuszy, dlatego czasem próbowano przywołać ich do porządku. Marian Atman został zdjęty ze swej funkcji już w październiku 1945, ale zarzucano mu jedynie nadużycia i łapówkarstwo. Za kradzieże odwołano kierownika referatu śledczego Franciszka Nawrata, zwolniono go w październiku 1945, tak też uczyniono z wywiadowcą Edwardem Jezierskim. Zastępca komendanta posterunku w Brzeźnicy musiał się tłumaczyć z popełnionego gwałtu. Niekiedy i ludzie nowej władzy brali się za łby, w lutym 1946 na zabawie tanecznej w trakcie sprzeczki funkcjonariusz Czesław Baranik zabił Stanisława Czyloka, milicjanta i komunistę. Natomiast milicjant Stanisław Pugaczewski był podejrzany o branie łapówek i aby uniknąć kary zdezerterował, a w trakcie próby ujęcia zastrzelił Józefa Wyciska z UB w Prudniku.

 

Przerażenie okolicznej ludności wzbudził przypadek funkcjonariusza, który na środku ulicy po pijanemu niemiłosiernie bił pewnego mężczyznę. W momencie gdy żona zasłoniła maltretowanego własnym ciałem, katujący funkcjonariusz wyciągnął pistolet i zastrzelił ją. Przypadek ten sprawił, że Urząd Bezpieczeństwa wydał nowe przepisy w sprawie przechowywania i wydawania broni palnej.

 

Raciborskie UB skupiało się w pierwszych miesiącach swego istnienia na wyłapywaniu hitlerowców oraz likwidacji prób organizowania się części społeczeństwa, w tym także kilku nielicznych grupek zbrojnych. Pamiętajmy, że dodatkowo działały i były równie niebezpieczne liczne grupy rabunkowe, zwykli przestępcy stanowili wówczas równie poważny problem. Jednak UB, jak już wspomniano, czasem musiało ścigać również swoich niedawnych kolegów. Tak było w przypadku Jana Szymały, którego wyrzucono z PUBP w Raciborzu już w sierpniu 1945, po czym założył on trzy osobową bandę, która podając się za UB nachodziła prywatne mieszkania i „rekwirowała” co cenniejsze rzeczy. Sposób ten były już Ubek zapewne podpatrzył u swych byłych towarzyszy. W kwietniu 1946 szajka została jednak złapana i przekazana ludowemu wymiarowi sprawiedliwości.

Jednak większość pretorian komunizmu nigdy nie została ukarana za swe zbrodnie, a wręcz przeciwnie funkcjonariusze otrzymywali liczne odznaczenia i „zasłużone” wysokie emerytury za tzw. utrwalanie władzy ludowej, którymi mogli cieszyć także w naszej suwerennej Rzeczpospolitej.

 

Beno Benczew